Zapowiedź: Zapisane w Kartach - fragment tekstu.
"Zapisane w Kartach" Anne Bishop, wyd. Initium
Już na początku listopada w księgarniach pojawi się wyczekiwana przez fanów
Anne Bishop ostatnia część bestsellerowej serii Inni.
Anne Bishop nie trzeba nikomu przedstawiać. To mistrzyni gatunku, autorka bestsellerów docenianych
przez czytelników i recenzentów na całym świecie, m.in. przez „New York
Timesa”. To także laureatka nagrody Williama L. Crawforda − Memorial Fantasy
Awards. Serca polskich czytelników zdobyła bestsellerową serią Czarne Kamienie, którą wielu fanów
gatunku dark fantasy uważa za kultową.
W Innych autorka stworzyła niezwykle barwny i
ciekawy świat, osiedlając w nim wyjątkowe istoty. Na kartach najnowszego tomu powraca
tam, by pokazać, w jaki sposób ludzie starają się przetrwać wśród
zmiennokształtnych i wampirów.
Zapisane w kartach to część serii pełna zwrotów akcji
i zagadek, które usatysfakcjonują najbardziej wymagającego czytelnika. Wprawdzie to ostatni tom tej linii fabularnej, ale w
planach jest już kolejna powieść ze świata znanego z cyklu Lake silence.
Aby czytelnik mógł
sam się przekonać co do wartości tej książki, z okazji premiery wydawnictwo
Initium udostępnia bardzo obszerny fragment tej powieści.
Zapraszamy
„Fantastyczny wgląd w
brutalną, mroczną politykę i wojnę międzygatunkową. Naprawdę absorbująca
seria”.
„Fresh Fiction”
„Jedna z
najoryginalniejszych i najlepszych serii fantastycznych… Rewelacyjna i
ekscytująca historia”.
„RT Book Reviews”
„Świetnie wykreowany
świat”.
„Smexy Books”
Fragment:
Prolog
Koniec lipca
Gdy zebrali się na dzikich terenach między dwoma Wielkimi
Jeziorami Tala i Etu, ich kroki wypełniły ziemię głuchą ciszą.
Byli Starszymi, pierwotnymi postaciami terra indigena, strzegą-
cymi dzikich, pierwotnych części świata. Mniejsze formy tubylców
ziemi – zmiennokształtni, tacy jak Wilki, Niedźwiedzie i Pantery –
znały ich jako kły i pazury Namid.
Ludzie – błyskawicznie rozprzestrzeniające się dwunożne drapieżniki
– rozpoczęli wojnę z terra indigena, zaczęli zabijać mniejszych
zmiennokształtnych, którzy zamieszkiwali dzikie tereny graniczące
z Cel-Romanią, znajdującą się po drugiej stronie terytorium
Oceanu. A tu, w Thaisii, wybito tyle Wilczej Straży, że na niektó-
rych obszarach już w ogóle nie było słychać jej pieśni.
Gdy ludzie w Thaisii i Cel-Romanii świętowali swoje zwycięstwo
nad mniejszymi formami terra indigena, Żywioły oraz kły i pazury Namid
odpowiadały na wezwanie do wojny. Najpierw zniszczyły najeźdź-
ców, a potem rozpoczęły proces dzielenia i zmniejszania ludzkich stad,
tak by znajdowały się w tych dwóch częściach świata.
Teraz jednak pojawił się problem.
Część z nas będzie musiała pilnować ludzi, powiedział najstarszy
samiec. Nawet tak niewielki kontakt może nam zaszkodzić. Zapadła cisza, gdy zaczęli rozważać przejęcie zadania, które przez
tyle lat wykonywali mniejsi zmiennokształtni. A potem padło pytanie:
Ilu ludzi zatrzymamy?
Zabić ich wszystkich! warknął inny samiec. To właśnie zrobiliby
z nami ludzie!
Zabiłbyś słodką krew? spytała zszokowana samica.
Zapadło ciężkie milczenie, wszyscy zaczęli się zastanawiać nad
odpowiedzią.
Słodka krew, wyjący nie-Wilk, zmieniła sytuację na Dziedziń-
cu w Lakeside – zmieniła nawet część żyjących tam terra indigena.
Nie była taka jak wrodzy ludzie. Nie była ofiarą. Ona i jej podobni
byli cudownymi i przerażającymi stworzeniami Namid.
Nie, nie można było zabić słodkiej krwi nie-Wilka, zwanej
Dziewczyną Kijem od Miotły w opowieściach, które krążyły po dziczy
i rozbawiały nawet najniebezpieczniejsze formy Starszych.
Zgodzili się co do tego, że wybicie wszystkich ludzi w Thaisii
nie było dobrym rozwiązaniem, i zastanawiali się nad dalszymi posunięciami
jeszcze długo po zachodzie słońca.
Skoro mamy zachować przy życiu część ludzi, to których mamy
wybrać? spytał wreszcie najstarszy samiec.
To była zupełnie inna kwestia. Bardzo złożona i skomplikowana.
Wielu z mniejszych zmiennokształtnych, którzy przetrwali ataki,
wycofało się z zamieszkałych przez ludzi terenów i zostawiło ich
na łaskę i niełaskę Starszych.
Niektórzy zaczęli unikać wszelkiego kontaktu z ludźmi i wró-
cili do dziczy, inni postanowili osiąść w odzyskanych miastach –
w których znajdowały się ludzkie budynki i sprzęty, ale już bez lokatorów
i właścicieli.
Jednakże strzegący pierwotnych terenów Starsi z reguły trzymali
się z dala od takich miejsc, chyba że trafiali do nich pod postacią
kłów i pazurów Namid. Nie nawiązywali kontaktów z ludźmi,
6 Anne Bishop
tak jak robili to mniejsi zmiennokształtni. Z opowieści wiedzieli, że
istnieją różne gatunki dwunożnych drapieżników, jednak nie mieli
pojęcia, co sprawiało, że jeden człowiek szanuje ziemię i wyznaczone
granice, natomiast inny zabija i porzuca mięso albo odbiera
domy upierzonym czy futrzastym stworzeniom. Ludzie z LPiNW
wypowiedzieli wojnę terra indigena. Czy istniały inne wrogie gatunki,
których Starsi jeszcze nie poznali?
Czy jeśli ludzie powrócą do odzyskanych miast, zaczną walczyć
ze zmiennokształtnymi, próbującymi dostosować te miejsca do terra
indigena, którzy nie chcieli całkowicie porzucić ludzkiej postaci?
Ale przecież tubylcy ziemi przyjmowali nie tylko postać innego drapieżnika,
lecz i jego cechy. Czy istniały ludzkie cechy, których nie
powinny przyjmować terra indigena? Dokąd mogli się udać Starsi,
żeby przyjrzeć się ludziom i ustalić, do czego nie wolno dopuścić
w odzyskanych miastach?
Naraz wszyscy Starsi odwrócili się i popatrzyli w stronę Lakeside.
Ten Dziedziniec nie został porzucony, mieszka tam ludzkie
stado, powiedziała najstarsza samica.
Mieszkali tam również Wilk i wyjący nie-Wilk, który intrygował
tak wielu Starszych. Wzięcie udziału w wydarzeniach, o których
opowieści będą potem krążyć po dzikiej krainie, było warte ryzyka
skażenia ludźmi.
Ciekawość przepełniała wszystkich, ale tylko jeden samiec i jedna
samica mieli się udać na ten niewielki, zajęty przez ludzi obszar.
Byli w Lakeside już wcześniej – pod postacią kłów i pazurów Namid
wałęsali się po zamglonych ulicach i polowali na ludzkie ofiary.
Zadowoleni z podjętej decyzji, Starsi wrócili na swoje dzikie
tereny, a wybrana para wyruszyła w podróż do Lakeside na rozpoznanie
ludzkiego stada
NAMID – świat
Kontynenty i terytoria (jak dotąd)
Afrikah
Australis
Brytania/Dzika Brytania
Celtycko-Romańska Wspólnota Narodów/Cel-Romania
Felidae
Kościste Wyspy
Burzowe Wyspy
Thaisia
Tokhar-Chin
Zelande
Wody
Wielkie Jeziora: Największe, Tala, Honon, Etu i TahkiPozostałe jeziora: Jeziora Piór/Jeziora Palczaste
Rzeka: Talulaha/Wodospad Talulaha
Góry
Addirondak, Skaliste
Miasta i wioski
Bennett, Wioska Wytrzymałych, Przystań Przewoźników, Harmony,
Centrum Północ-Wschód, (Dyspozytornia), Jerzy, Lakeside,
Podunk, Złota Preria, Ravendell, Shikago, Sparkletown, Sweetwater,
Talulah Falls, Toland, Orzechowy Gaj, Pole Pszenicy
Krótka historia świata
Dawno, dawno temu Namid zrodziła wszelkie istoty żywe –
w tym te nazywane ludźmi. Podarowała ludziom żyzne obszary
samej siebie i wodę zdatną do picia, a znając ich delikatną naturę,
jak również naturę innych swoich dzieci, odizolowała ich, by mieli
szansę przeżyć i rozwijać się. Ludzie dobrze wykorzystali tę szansę.
Nauczyli się budować domy i krzesać ogień. Nauczyli się uprawiać
ziemię i wznosić miasta. Zbudowali też łodzie i zaczęli łowić ryby
w Morzu Śródziemnym i Morzu Czarnym. Rozmnażali się i rozprzestrzeniali
po swojej części świata, aż natrafili na dzikie miejsca.
To wtedy odkryli, że resztę świata zasiedlają inne dzieci Namid. Jednak
Inni nie dostrzegli w ludziach zdobywców. Dostrzegli w nich
nowy rodzaj mięsa.
Tak zaczęły się wojny o dzikie miejsca. Czasami ludzie wygrywali
i rozprzestrzeniali się nieco bardziej, częściej jednak znikały
całe fragmenty ich cywilizacji, a ci, którzy ocaleli, trzęśli się ze strachu,
słysząc wycie wilków. Zdarzało się też, że ktoś za bardzo oddalił
się od domu, a rano znajdowano go martwego, pozbawionego krwi.
Mijały wieki. Ludzie zbudowali większe statki i przepłynęli
Atlantyk. Kiedy natrafili na dziewiczy ląd, na wybrzeżu zbudowali
osadę. Wówczas odkryli, że i to miejsce zajęte jest przez terra indigena,
czyli tubylców ziemi. Innych.
`
12 Anne Bishop
Terra indigena rządzący kontynentem nazywanym Thaisią poczuli
gniew, gdy ludzie zaczęli wycinać drzewa i orać ziemię, która
nie należała do nich. Zjedli więc osadników i nauczyli się przybierać
ich kształt, tak jak wcześniej wielokrotnie nauczyli się przybierać
kształt innego mięsa.
Druga fala osadników znalazła opuszczoną osadę i ponownie
spróbowała ją zasiedlić.
Ich również zjedli Inni.
Na czele trzeciej fali osadników stał człowiek, który był mą-
drzejszy niż jego poprzednicy. Zaproponował Innym ciepłe koce,
materiał na ubrania i interesujące błyszczące przedmioty – w zamian
za zgodę na zajęcie osady i uprawę okolicznej ziemi. Inni uznali, że
to uczciwa wymiana, i opuścili tereny użyczone ludziom. Otrzymali
więcej prezentów w zamian za prawo do polowań i połowu ryb. Taki
układ zadowalał obie strony, choć jedna z trudem tolerowała nowe
sąsiedztwo, a druga ogradzała swe osady i żyła w ciągłym strachu.
Płynęły lata, osadników przybywało. Wielu umierało, ale wielu
wiodło się całkiem dobrze. Osady rozrastały się w wioski, te w miasteczka,
a te z kolei w miasta. Stopniowo ludzie rozprzestrzenili się
po całej Thaisii na ziemiach użyczonych im przez Innych.
Mijały wieki. Ludzie byli bystrzy, ale Inni również. Ludzie wynaleźli
elektryczność i kanalizację. Inni kontrolowali wszystkie rzeki,
które zasilały generatory, i wszystkie jeziora, które dostarczały
wody pitnej. Ludzie wynaleźli silniki parowe i centralne ogrzewanie.
Inni kontrolowali zasoby paliwa potrzebnego do pracy silników
i ogrzewania domów. Ludzie wynajdowali i produkowali różne rzeczy.
Inni kontrolowali surowce, a zatem decydowali o tym, co moż-
na, a czego nie można produkować w ich części świata.
Oczywiście zdarzały się konflikty i niektóre ludzkie miasta
znów pochłonął las. Wreszcie ludzie pojęli, że to terra indigena rzą-
dzą Thaisią i tylko koniec świata może to zmienić. Obecnie sytuacja kształtuje się następująco: na ogromnych terenach
należących do Innych rozrzucone są niewielkie ludzkie osady.
W większych miastach znajdują się ogrodzone parki nazywane
Dziedzińcami, gdzie mieszkają Inni, których zadaniem jest obserwowanie
ludzi i pilnowanie przestrzegania umów, jakie zawarli
z terra indigena. Po jednej stronie wciąż panuje niechętna tolerancja
– a po drugiej strach. Ale jeśli ludzie będą ostrożni, przetrwają.
Przynajmniej niektórzy z nich.
Komentarze
Prześlij komentarz