48


Wydawnictwo: Papierowy księżyc
Autor: Andreas Gruber
Data wydania: 27 września 2017
Liczba stron: 467

„Jeżeli w ciągu czterdziestu ośmiu godzin odgadniesz, dlaczego uprowadziłem tę kobietę, zostanie ona przy życiu. W przeciwnym razie – zginie.“

„Takim komunikatem rozpoczyna się perwersyjna gra seryjnego mordercy. Głodzenie, wlewanie atramentu do płuc, zamurowywanie żywcem w betonowym słupie...

Monachijska policjantka Sabine Nemez rozpaczliwie szuka motywu, wyjaśnienia. Tym bardziej, że chodzi również o życie jej matki. Dopiero gdy do śledztwa włącza się pewien Holender, schemat działania sprawcy staje się jasny. Przerażającą inspiracją psychopaty okazuje się stara książka obrazkowa... „

   Przyznaję się bez bicia, że w kwestii tej książki najpierw poleciałam na okładkę i nurtujący tytuł. Tytuły opierające się na cyfrach jakoś tak zawsze mnie do siebie przyciągały, jakby obiecywały jakąś dobrą zagadkę związaną z ową liczbą. Miałam co do niej naprawdę spore oczekiwania, a jej lektura nieźle mnie zaskoczyła.

   Zwykle w thrillerach psychologicznych chodzi o to, aby jak najdłużej utrzymać czytelnika w niepewności. Autorzy starają się kręcić, mącić i wszystko gmatwać byleby tylko nie można było się domyślić, kto stoi za rozgrywającym się dramatem. Tutaj było kompletnie inaczej. Andreas Gruber zupełnie zdezorientował mnie dużo wcześniejszym, od spodziewanego, przedstawieniem sprawcy. Ten zabieg, choć oryginalny i zastanawiający, trochę osłabił moje napięcie i sprawił lekki zawód. Mimo wszystko dalej lektura szła dobrze. Autor posługuje się lekkim i prostym stylem, co tylko ułatwiało pochłanianie treści. W fabule dość sporo się działo i akcja była wartka, stopniowo na jaw wychodziły jakieś ciekawe fakty, choć nie tak zaskakujące jakbym tego oczekiwała. Niby taka standardowa historia, z obecnością powielających się schematów, a autor potrafił wciągnąć w nią czytelnika. Jedynie kreacja bohaterów wyjątkowo nie przypadła mi do gustu. Albo mnie niemiłosiernie irytowali, albo byli całkowicie papierowi i nie wzbudzali kompletnie żadnych emocji. Za to jestem pod wrażeniem okrucieństwa oraz drastyczności przelewającej się przez całą tę historię. Tortury, obecne w książce,były naprawdę wymyślne.

   Z moich poszukiwań informacji dotyczących twórczości autora wynika, że „48” jest pierwszym tomem cyklu. Ciekawe jakie niespodzianki zafunduje w następnej części, o ile takowa zostanie wydana.

 Serdecznie dziękuję za egzemplarz Wydawnictwo Papierowy Księżyc. 


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cykl: Marek Berner

Cykl: Dziesięć płytkich oddechów

Mój zawodnik