Cykl: Dziesięć płytkich oddechów
Tytuł oryginalny: Ten Tiny Breaths, One Tiny Lie, Four Seconds to Lose, Five Ways to Fall
Wydawnictwo:
Filia
Rok
wydania: 2014, 2014, 2015, 2016
Liczba
stron: 421, 430, 556, 544
Zawierzyłam
przeznaczeniu i nie zawiodłam się. Wszystko za sprawą słonecznej okładki „Cztery
sekundy do stracenia”.
Wybrałam się z wizytą do uroczych Pań w
bibliotece z pięcioma pozycjami na liście do wypożyczenia. Zostało jedno wolne
miejsce i zagwozdka, w co się jeszcze zaopatrzyć. Półki pełne książek i tylko
jedna możliwość wyboru. Musiałam postawić na przypadek, inaczej stałabym tam
godzinami i czytała opisy wszystkich dzieł. Postanowiłam więc urządzić polowanie, cel: słońce na okładce.
Zwierzyna: „Cztery sekundy do stracenia”. Wymagania spełnione, opis zachęcający
– biorę. Jakiś czas po tej sytuacji w duchu dalej sobie gratuluję tego precyzyjnego
strzału. Upolowałam wymarzoną książkę.
„10 sposobów na
upadek” - pierwszy tom cyklu „Ten Tiny
Breaths”.
„Przeszłość nie stanowi o tym, kim jesteśmy."
„A co jeśli jest psychopatą, który wciska kocięta
do bankomatów?"
Głównymi bohaterami są Kacey i Trent.
Dwudziestojednoletnia dziewczyna po tragicznych wydarzeniach,
które miały miejsce w dość dalekiej już przeszłości, postanawia zacząć nowe
życie. Wraz z młodszą siostrą, nad którą sprawuje opiekę, udaje się do Miami. Kacey
ma plan i dąży do jego spełnienia. Wszystko idzie zgodnie z planem, aż do czasu
spotkania z Trentem. Okazuje się, że ukrywa on straszną tajemnicę, która może
rozbić tak skrzętnie poukładane życie naszej bohaterki.
Oceniam tę cześć jako najgorszą z całej serii. Niemniej
jednak w dalszym ciągu jest to bardzo dobra książka. 6/10
„Jedno małe kłamstwo”
– drugi tom cyklu „Ten Tiny Breaths”.
„- Życie znajduje zabawne sposoby, by poddać nas
testom. Generuje krzywe, które sprawiają, że robisz, myślisz i czujesz rzeczy,
różne od tych, jakie miałaś zaplanowane, i które nie pozwalają ci żyć w
czarno-białym świecie.”
Główne role przypadły w udziale Livie i Ashton.
Livie jest świeżo upieczoną studentką renomowanej uczelni
Princeton. Młoda i zrównoważona, ma już zaplanowane całe życie. Zdać na medycynę,
spotkać porządnego mężczyznę, za którego w przyszłości wyszłaby za mąż. Jak to
zwykle z planami bywa, nie wypalają. Livie trafia na szaloną współlokatorkę,
która jest zagorzałą imprezowiczką. Z zasady niepijąca i unikająca dobrej
zabawy, tym razem daje się namówić na galaretkowe szoty. Ta impreza okazuję się
przełomową sytuacją w życiu Livie. Na jej drodze staje dwóch zupełnie różnych
chłopaków. Jeden zdaje się być ideałem, drugi zaś, jego przeciwieństwem.
Dziewczyna staje przed trudnym wyborem, który toczą ze sobą
serce i rozum.
Zdecydowanie moja faworytka. 8/10
„Cztery sekundy do
stracenia” – trzeci tom cyklu „Ten Tiny Breaths”.
„Jesteśmy po prostu dobrymi ludźmi z brzydką
przeszłością, szukającymi idealnej przyszłości.
Myślę, że znaleźliśmy ją w sobie nawzajem.”
Myślę, że znaleźliśmy ją w sobie nawzajem.”
„Nie masz lat, miesięcy, tygodni, aby wpłynąć na
czyjeś życie. Masz wyłącznie sekundy. Sekundy, by wygrać lub by wszystko
stracić.”
Na pierwszym planie Charlie i Cain.
Dwudziestotrzyletnia uciekinierka, która pilnie potrzebuje
pieniędzy. Podejmuję się pracy w klubie ze striptizem, nie jest to jednak jej
wymarzone zajęcie. Jej szefem jest dwudziestodziewięcioletni Cain. Między tym
dwojgiem zaczyna wyraźnie iskrzyć. Co się zwykle dzieje, gdy życie ofiaruje nam
nieoczekiwany prezent? Wszystko zaczyna się komplikować.
Kolejna ulubienica. 8/10
Uwielbiam Tucke za to, że stworzyła historie, które tak
skutecznie umilają czas. Podczas czytania niejednokrotnie chciałam się wcielić
w główną bohaterkę. Większość romansów, to zlepek przesłodzonych przedramatyzowanych
sytuacji, w które „odgrywają” irytująco puści i wydawać by się mogło
niemożliwie ograniczeni bohaterowie. Trudno doszukać mi się tutaj jakichś
zauważalnych minusów. Nie ma przytłaczających opisów, akcja nie stoi w miejscu.
Styl autorki sprawiał, że pochłaniałam stronę za stroną.
Subtelna erotyka, nutka kryminału i stonowany, realny romans.
Kolejne serdeczne polecenie dla tych, którzy mają dość
przesłodzonych historii miłosnych.
Nigdy nie czytałam nic tej pani, jakoś nie ciągnęło mnie do tych powieści. Czytająć twoją recenzje nabrałam ochoty na tą serię, dostosuję do mojej listy "must read".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
mariadoeseverything.blogspot.com
Z całej serii najbardziej podobała mi się trzecia część a zaraz po niej ostatnia - o Benie :) Aczkolwiek uważam, że ogólnie cała seria stoi na wysokim poziomie i powinna zadowolić wszystkich fanów new adult. Polecam ją bardzo każdemu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
http://tworze-czytam-fotografuje.blogspot.com/