Przedpremierowo: Żona między nami

Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Autorzy: Sarah Pekkanen, Greer Hendricks
Tytuł oryginalny: The Wife Between Us
Data wydania: 21 maja 2018
Liczba stron: 430

„Vanessa Thompson zrezygnowała ze wszystkiego – pracy i nowojorskich przyjaciół, by wieść bajkowe życie u boku "zbyt dobrego, by mógł być prawdziwy" męża Richarda, menedżera w funduszu hedgingowym. Gdy jednak ich z pozoru idealne małżeństwo się rozpada, Richard wiąże się z młodszą kobietą. Vanessa nie może się pogodzić ze stratą swojego męża…

Nellie, młoda nauczycielka, spotyka mężczyznę swoich marzeń. Starszy od niej o dziewięć lat Richard jest czarujący, przystojny i zamożny. Rozpieszcza ją i traktuje niczym królową. Do czasu…”

   „Żona między nami” jest jedną z tych naprawdę dobrze reklamowanych książek. Jak wiadomo właśnie takie najczęściej zawodzą. Dlaczego? Bo oczekuje się od nich zdecydowanie więcej, niż od tych cichszych pozycji, które nie krzyczą do nas z witryny każdej mijanej księgarni. Zawód ten nas przytłacza i psuje przyjemność z czytania. Bo przecież wśród tych dobrze zdarzają się takie, które naprawdę są dobre. Właśnie, dobre, a nie rewelacyjne.
   Życzę Wam, żebyś dobrze spędzili czas z tą książką, dlatego uprzedzę Was, żebyście nie nastawiali się na nie wiadomo co.

   Sarah Pekkanen i Greer Hendricks zaserwowały Nam – czytelnikom, naprawdę dobrą historię. Jednak, żeby dotrzeć do tej zdecydowanie lepszej części książki trzeba przebrnąć przez trochę męczących opowieści. Początkowo ciężko jest  się wciągnąć w lekturę, ale akcja z czasem się rozkręca i nabiera bardziej dynamicznego tempa. W treści zaczynają przejawiać się zaskakujące zwroty akcji i niepokojące sekrety. Bardzo podobało mi się to, że z pozoru nieistotne detale, takie niemalże niezauważalne, nabierają później znaczenia. Autorki w większości bardzo dobrze poradziły sobie ze zwodzeniem mnie. Choć niektóre sytuacje udało mi się przewidzieć, ale nie dziwię się. Przeczytałam już masę przeróżnych thrillerów i naprawdę trudno, że wszystko w nich było nieschematyczne. Podczas czytania odczuwałam delikatne napięcie oraz niepokój. Kręcę nosem na zakończenie, które wydało mi się nieco sztuczne i naciągane. W gruncie rzeczy podobała mi się, spędziłam z nią miło czas.

Serdecznie dziękuję za egzemplarz Wydawnictwo Zysk i S-ka. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Cykl: Marek Berner

Cykl: Dziesięć płytkich oddechów

Mój zawodnik