Kaldera
Wydawnictwo:
Jaguar
Autor:
John Flanagan
Tytuł
oryginalny: The Caldera
Data wydania: 30 listopada 2017
Liczba
stron: 400
Cykl:
Drużyna
Tom: 7
W Hallasholm na Stiga czeka nie lada wyzwanie. Chłopak
przygotowuje się do wielkiego i ważnego turnieju, który ma na celu wyłonienie
najwaleczniejszego spośród wszystkich wojowników Skandii.
Wszystko idzie zgodnie z planem, w codzienność Stiga nie
wkradają się żadne niespodzianki. Aż do pewnej nocy, gdy to
nieoczekiwanie u progu jego domu pojawia się tajemniczy mężczyzna. Okazuje się, iż owym
przybyszem jest nie kto inny, jak jego ojciec Olaf, który przed laty opuścił
rodzinę czym skazał ją na hańbę. Jednak teraz wyrodny rodzic powrócił, żeby
błagać syna o pomoc. Napytał sobie niezłej biedy, gdy będąc dowódcą cesarskiej
straży naraził się cesarzowej Justynianie. Olaf nie wypełnił swoich powinności
jak należy i pozwolił, żeby groźny Myrgos i jego piraci uprowadzili następcę
tronu. Chłopiec znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie, a jego matka
szaleje ze złości. Stig ma cichą nadzieję, że pomoc Olafowi polepszy jego relacje z ojcem. Ta okazja wydaje się być do tego idealna, więc podejmuje
wyzwanie i wyrusza na niebezpieczną misję wraz z pozostałymi członkami Drużyny
Czapli, żeby ocalić młodzieńca z rąk porywaczy. To właśnie od nich zależą dalsze losy
imperium.
„Kaldera” wydaje się być najsłabszym tomem z całej serii. Fabuła jest już dość oklepana i przewidywalna, brakowało mi tutaj intensywniejszych momentów zaskoczenia. Styl autora jest dalej ten sam, lekki i przystępny. Niektóre sytuacje były dość naciągane i sztuczne. Brakowało mi też tutaj, tego humoru i polotu John'a. Ten tom wyjątkowo mi się dłużył i w sumie nic takiego istotnego nie wniósł. Jednak fajnie było ponownie spotkać się z ulubionymi bohaterami i podsycić swój niedosyt.
John Flanagan ma lepsze i gorsze chwilę. Zarówno w serii
„Zwiadowcy”, jak i w „Drużynie” pojawiają się słabsze, bądź lepsze momenty. Jego
pomysły są interesujące, ale ich wykonanie czasami nie wychodzi mu najlepiej. Czasami brakuje tego prawdziwego Flanagana, gubi się on gdzieś pośród kolejnych książek. Jednak zwykle to wynagradza, często z nawiązką. Zwykle po małej wpadce rehabilituje się kolejnymi historiami. Dlatego nie zniechęcam się
tą częścią, która nie wypadła tak świetnie jak poprzednie i czekam na to, co
zaserwuje nam autor w kolejnym tomie.
Serdecznie dziękuję za egzemplarz Wydawnictwu Jaguar.
Komentarze
Prześlij komentarz