Cykl „Pani Peregrine"
Tytuł oryginalny: Miss
Peregrine’s Home for Peculiar Children
Wydawnictwo:
Media rodzina
Rok
wydania: 2012
Liczba
stron: 400
„Wszyscy podopieczni pani Peregrine utknęli we
własnej młodości, całkiem jak Piotruś Pan i jego zaginieni chłopcy.”
Natknęłam się na nią jakieś 4 lata temu, kiedy to jeszcze
wywoływała we mnie dreszczyk grozy. Tajemnicze ilustracje przedstawiające osoby
o, zdawać by się mogło, paranormalnych
umiejętnościach. Zjawiska nadprzyrodzone
zawsze budziły mój lęk, więc mimo rozbudzonej ciekawości i ogromnej chęci jej
zaspokojenia nie sięgnęłam po nią. I tak odłożona na później została w końcu
zapomniana. Mimo usilnych starań nie jestem w stanie przypomnieć sobie, jak
dała o sobie powtórnie znać. Tak więc 3
lata po tym, jak napędziła mi stracha podjęłam się jej przeczytania.
„Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważałem jego niezwykłości.”
Głównym
bohaterem jest nastoletni Jacob, który od najmłodszych lat był karmiony przez
dziadka opowieściami o niezwykłych dzieciach. Im był starszy, tym mniej wierzył w „bajki”
opowiadane przez starszego człowieka. W
życiu Jacoba nie dzieje się nic nadzwyczajnego, aż do śmierci jego dziadka,
który umiera w niewyjaśnionych okolicznościach.
Do chłopca trafią ostatnie słowa umierającego członka rodziny, którego znajduje na chwile przed jego
śmiercią. Dziadek Portman, któremu
zostały wydłubane gałki oczne wspomina o wyspie na której znajduje się osobliwy
sierociniec z historii jakimi raczył Jacoba za młodu. Jakiś czas po tych
tragicznych wydarzeniach młodzieniec udaje się na ową wyspę, gdzie na własne
oczy może się przekonać, że opowieści dziadka były prawdziwe.
„-A jak smakują
małe dzieci?
-Jak borówki.”
-Jak borówki.”
Cała
trylogia okazała się dla mnie niezwykłym wyzwaniem. Każdy tom okazywał się kolejną dawką dłużących
się stron, niekiedy ubarwionych naprawdę klimatycznymi fotografiami. Niestety same
ilustracje nie wystarczą, żeby książka była interesująca i zachęcała do
dalszego czytania. Akcja jak na moje oczko jest zbyt powolna, a i styl autora
jest jakiś taki ciężki w odbiorze. Trzecią możliwością tego, że nie oceniam tych
dzieł pozytywnie może być to, że nie sprostały one moim oczekiwaniom. Liczyłam na opowieść pełną magii, tajemnicy i grozy.
Owszem występują osobliwi bohaterowie,
ale na tym cała magia się kończy.
Te
fotografie stwarzały naprawdę mocne podstawy do świetnego horroru. To mogłoby
być coś, czego do tej pory jeszcze nie było. Szkoda, że ten potencjał nie
został wykorzystany. Jakim zwodem było
dla mnie to, że jedyne co wywoływało delikatny dreszczyk podczas przewracania stron,
to owe fotografie. Efektem końcowym jest nudna „ poczytajka” dla młodzieży z naprawdę niebanalnymi postaciami i w
większości banalna fabuła.
W tym przypadku uważam, że ekranizacja jest lepsza od pierwotnego dzieła, jakim jest
książka.
Komentarze
Prześlij komentarz